KE nie zmienia zdania

Nowe pomysły na ceny energii wynikają z negocjacji polskiego rządu z Komisją Europejską (KE), która nie zgadza się na regulowanie cen prądu w sektorze przedsiębiorstw. Już w grudniu 2018 r. mówili o tym eksperci. Po trwających od stycznia rozmowach w poniedziałek ME udało się w końcu ustalić z KE, co z cenami zrobić można, a czego nie.

W środę na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego przedstawiciele ME wskazali jasno, że tzw. ustawa prądowa, zakładająca zamrożenie cen prądu na poziomie z czerwca 2018 r., będzie działać tylko do końca czerwca. Z relacji PAP wynika, że przewidziane w ustawie rekompensaty dla sprzedawców prądu powinny być wypłacane od 20 sierpnia. Wciąż jednak nie wiadomo, jak je wyliczyć. Określi to rozporządzenie, którego wydanie zapowiedziano dopiero na początek lipca. Można się spodziewać skomplikowanego wzoru do wyliczeń, ale poza ME ów wzór jeszcze nie wyszedł. Zarząd PGE, największej polskiej firmy energetycznej, wskazywał na środowej konferencji, że póki nie ma rozporządzenia, póty sprzedawcy nie będą aktualizowali swoich prognoz związanych z cenami energii. Dla sprzedawców prądu to ważne, ponieważ z powodu ustawy cenowej zawiązali łącznie (PGE, Enea, Tauron i Energa) rezerwy na blisko 1 mld zł.

De minimis to mało

Rozliczanie pierwszego półrocza będzie więc skomplikowane, ale mgliście prezentuje się również okres po 1 lipca. PAP podaje, że w drugim półroczu ceny energii pozostaną zamrożone dla gospodarstw domowych, jednostek sektora finansów publicznych — w tym jednostek samorządu, mikro i małych firm oraz szpitali — bez względu na formę ich własności. Firmy średnie i duże natomiast będą płacić rynkowe ceny energii i potem ubiegać się o rekompensatę w formie pomocy de minimis.

Płacenie rynkowej ceny nie będzie dla dużych firm szokiem — w większości radzą sobie z tym już od początku roku. Podwyżki od dostawców sięgają często 60-70 proc. Dotychczas firmy miały jednak nadzieję na uzyskanie pełnej rekompensaty za ten wzrost, teraz z tą nadzieja się żegnają. De minimis rekompensat raczej nie zastąpi. Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, ocenił w Sejmie, że limit pomocy w wysokości 200 tys. EUR (tyle przewiduje pomoc de minimis) dla średnich i dużych odbiorców jest zbyt mały.

— To nie ten poziom kosztów. Pomoc de minimis nie może być traktowana poważnie przez firmy energochłonne — cytowała PAP Henryka Kalisia.

Podobne zdanie ma Daria Kulczycka, dyrektor departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan.

— Dla biznesu nie są to wielkie pieniądze. Po za tym większość firm już korzystała z jakichś form pomocy publicznej, co oznacza, że brakuje im przestrzeni w ramach limitu 200 tys. EUR — uważa Daria Kulczycka.

Największe firmy energochłonne od lat ubiegają się o specjalne rekompensaty przeznaczone tylko dla ich sektora. Jeszcze kilkanaście tygodni temu prace były zaawansowane, ale dokument trafił do rządowej zamrażarki.

Rynek wróci w 2020 r.

W Sejmie nie poruszono tematu cen energii w 2020 r. Ustawa prądowa według obecnego brzmienia ma obowiązywać tylko w 2019 r. To oznacza, że w przyszłym roku ceny energii dla wszystkich grup odbiorców poza indywidualnymi będą się kształtować na zasadach rynkowych. Taryfy dla tych ostatnich ustali Urząd Regulacji Energetyki, biorąc pod uwagę zarówno interes Kowalskiego, jak też firm energetycznych.

— Jeśli chodzi o rok 2020, to zdroworozsądkowo zakładamy, że obowiązywać będzie wariant rynkowy dla wszystkich — komentował w środę Emil Wojtowicz, wiceprezes PGE.

źródło: Puls Biznesu